Strona głównaKrajeEgiptJeden dzień na łodzi nurkowej – safari w Egipcie

Jeden dzień na łodzi nurkowej – safari w Egipcie

18 nurkowań, 18 siniaków, dwa pogryzienia przez nieznane stworzenia lądowe, trzy zdemolowane palce u stóp i cztery u rąk, zakwasy i nadwyrężone ramiona, kilka zadrapań – to bilans naszego safari nurkowego z ekipą Nurkersów i pod opieką Nautiki. Wrażenia podwodne? Bezcenne :)

Po latach postanowiliśmy wrócić do podwodnego Egiptu, bo po pierwsze tam ładnie, a po drugie niby niedrogo. Z rzeczywistością zgadza się tylko to pierwsze ;) Nadszedł ten czas, że zaokrętowaliśmy się w Port Ghalib na Marselia Star, oddaliśmy buty (po łodzi chodzi się na bosaka) i torby, i zaczęliśmy mieszkać.

Widok łodzi nurkowej z powierzchni morza
Jest blisko do wody
Rozwieszone do suszenia skrzydła, bojki i inny sprzęt
Sprzęt się suszy na sundecku

Jeden dzień na łodzi nurkowej – Marselia Star

Pierwsze, co poczuliśmy, to spaliny.

Otóż kiedy łódź stoi w porcie, to często na włączonym silniku, żeby mieć prąd. Paliwo jest tanie, nikt się nie przejmuje spalinami, które krążą wokół łodzi, bo zazwyczaj nie ma żadnego wiatru. Na szczęście problem zniknął zaraz po tym, jak ruszyliśmy i tylko czasami się pojawiał na niektórych kotwicowiskach, gdy staliśmy wśród innych łodzi.

Poza tym poznaliśmy od razu pokład imprezowy, bo tam dostaliśmy późne przekąski i tam nastąpiła pierwsza odprawa, między innymi rozlokowanie ludzi po kabinach. Nam się trafiła cudna podwójna kajuta na pokładzie restauracyjnym (ha!) i na samym dziobie, bujało, ale było daleko od wszelkich hałasów i dość szybko przeszliśmy w tryb rozpoznawania po dźwiękach silnika, czy płyniemy, czy cumujemy, czy stoimy. W kajucie była jedna szafka, za mało półek, nie było miejsca na torby i walizki (dlatego załoga zgarnęła nasze puste już bagaże i upchnęła w tylko sobie znanym miejscu), były szlafroki, ręczniki, łazienka (uwaga na śliską podłogą pod prysznicem) i lodóweczka. U nas kompletnie pusta, bo nie wzięliśmy ze sobą żadnego alkoholu przeciw zemście faraona (na szczęście faraon był łaskawy) ;)

Wygodne kanapy pod gołym niebem
Na pokładzie imprezowym
Sternik
Sternik
Safari nurkowe Egipt – jak wygląda mesa, czyli "stołówka"
Mesa
Safari nurkowe Egipt – jak wygląda pokład nurkowy: pełno przygotowanego sprzętu nurkowego
Pokład nurkowy
Safari nurkowe Egipt – jak odpocząć po nurkowaniu? Leżaki i zacienione ławki
Sundeck

Nad pokładem restauracyjnym był pokład podstawowy – nurkowy, potem imprezowo-odprawowy (na odprawy dwa piętra w górę – w życiu się tyle nie nabiegałam po schodach, co na tym safari), a na samej górze był jeszcze sundeck, przydatny do suszenia różnych szmat ;) Chociaż wyposażony w leżaczki i niektórzy faktycznie się tam opalali. Tymczasem my chyba niespecjalnie złapaliśmy słońce, bo albo w piankach, albo w cieniu…;)

Na pierwszej odprawie dowiedzieliśmy się rzeczy strasznych. Pierwsza z nich, to pobudka o 5:30. Czy to jeszcze wakacje?!?… Planowane są maksymalnie 4 nurkowania dziennie, o 18:30 ostatnie, a o 20.00 kolacja. Na posiłki i na briefing wezwanie dzwonkiem, którego nie słychać w kajutach. Więc my na posiłki zawsze się spóźnialiśmy, chociaż – paradoksalnie – mieliśmy najbliżej.

Zatem ustawiliśmy telefony w tryb samolotowy i poszliśmy spać.

Pobudka

W ramach pobudki ktoś pukał w drzwi kajuty. Niekoniecznie codziennie, dlatego budziki w telefonach się przydawały. Ledwo przytomni przebieraliśmy się w kąpielówki i szliśmy sprawdzić, jaki mamy nabity nitroks (tak, pływaliśmy z 11-litrowymi butlami z nitroksem z nadzieją, że będziemy bardziej przytomni po nurkowaniach, czy zadziałało? No nie wiem :) Wpisywaliśmy się do tabelki z tym nitroksem i wędrowaliśmy na górę, na odprawę. Jak mieliśmy jeszcze chwilę, to robiliśmy sobie coś do picia, zazwyczaj była to po prostu mięta, do wyboru była jeszcze czarna i zielona herbata i hibiskus. Wszystko od Liptona.

Safari nurkowe Egipt – jak wygląda rozpiska nurkowań (trasa Fury Shoals i Daedalus)
Trasa naszego safari

Potem słuchaliśmy Krzysztofa, który opowiadał nam, gdzie jesteśmy i dokąd dążymy, czyli na czym będzie polegało nasze nurkowanie i jak wygląda dane miejsce nurkowe. Skąd wieje, jak zazwyczaj układają się prądy. I jakie zwierzątka można tu spotkać (najczęściej spotykane to mejbisy, perhapsy i samtajmsy oraz zdarzają się ławice nurków ;). I czego pod wodą nie robić.

Podczas pierwszej odprawy zostaliśmy podzieleni na grupy i przydzieleni do przewodników. Grupy czasami się zmieniały, ale trzon zazwyczaj był ten sam. Mieliśmy grupę głównie sześcioosobową i nurkowaliśmy z Amrem, zazwyczaj jako pierwsi. Dlatego od razu po odprawie lecieliśmy na pokład nurkowy…

Będziemy nurkować

Bo grup było sześć, a osób nurkujących koło 30 i byłoby nam bardzo ciężko uzbroić się w sprzęt w tym samym czasie, więc szliśmy do wody po dwie grupy. Ze stadem żądnych nurkowań kolejnych grup dyszących nam w karki… no, trochę żartuję, ale tylko trochę ;)

Safari nurkowe Egipt – jak zabezpiecza się sprzęt przed upadkiem: pasami przymocowanymi do ławek
Będziemy nurkować

Pierwsze zaskoczenie nastąpiło, jak ubierałam się w piankę. Pianka Hendersona, cudownie rozciągliwa, kupowana była 10 kg temu, więc były momenty, kiedy zakładanie jej stawało się problematyczne. I tu nagle pojawiał się koło mnie jeden (czasem dwóch) z członków załogi, żeby mi pomóc! Najtrudniejsze, czyli zakładanie rękawów, szło jak z płatka, musiałam tylko dobrze się trzymać jakiegoś stałego elementu łodzi, bo panowie, choć niepozorni, siłę w rękach mieli. Kiedy do pomocy rzucał się też Wilczy, bywały momenty zabawne, jak wszyscy naraz podciągali piankę w okolicach bioder, a ja dyndałam w powietrzu majtając nóżkami ;) Panowie z załogi asystowali też przy zakładaniu sprzętu i pilnowali, żebyśmy sobie krzywdy nie zrobili. Czasami sprawdzali też, czy mamy odkręcone butle i całe szczęście, bo zdarzali się zapominalscy. Z sprzętem trzeba było przespacerować się na koniec pokładu, założyć płetwy (też pomagali!) i wskoczyć do wody. Albo wejść na ponton, co bywało niełatwym zadaniem, bo czasami było wysokie zafalowanie i pontonem nieźle rzucało. Ale tu też pomagali, więc stres był nieco mniejszy.

Jeśli nurkowaliśmy z pontonu, to często Amr wyskakiwał pierwszy i sprawdzał, jak się układają prądy. Dopiero jak dał nam zielone światło, pakowaliśmy się do wody. W nurkowaniu z pontonu najgorszy był powrót na niego, bo nie było żadnej drabinki. Trzeba było oddać sprzęt i wskoczyć na ponton, no samodzielnie to nigdy w życiu bym tego nie zrobiła, dobrze, że ktoś tam na pontonie zawsze wciągał takiego niedobitka ;) Sprzęt potem zostawał na pontonie, my wychodziliśmy na luzaku, a panowie sami przenosili te ciężary na miejsce.

Nurkowanie

W logbooku mam wpisanych 18 nurkowań, dodatkowo było jeszcze snorklowanie z delfinami. Pierwsze nurkowanie: przed śniadaniem, drugie: po śniadaniu, trzecie przed obiadem i przed kolacją czwarte – nocne. Zmierzch zapadał szybko. Sprawdziła się zasada:  EAT, SLEEP, DIVE, REPEAT ;)

Safari nurkowe Egipt – jak fajnie unosić się wśród raf :)
Nurkujemy wśród raf

Trasa łodzi to Daedalus i Fury Shoals. To różnorodne rafy z korytarzami i jaskinkami, a do tego pełne życia. Już na pierwszym nurkowaniu spotkaliśmy żółwia, płaszczkę i tłustą murenę oraz całe ławice małych kolorowych rybek. Jak pływaliśmy nad piaskiem, to wypatrywaliśmy zakopanych płaszczek albo kopców z dziurką na wierzchołku. Wśród ukwiałów zazwyczaj uwijały się małe błazenki. Zdarzały się barrakudy (żartowaliśmy, że płynęły w szyku bojowym, ale nie miały ochoty na nurków), były też rekiny! Nadal nie jestem przekonana o słuszności nurkowania w towarzystwie rekinów, ale faktem jest, że też nie były nami zainteresowane ani trochę. Na szczęście, bo nie wiem, jak byśmy potem doprali pianki ;) Mieliśmy bliskie spotkania z ogromnymi, majestatycznymi żółwiami. No te to potrafią wzbudzić respekt, w dodatku kompletnie nie przejmując się nurkoludkami – po prostu płyną tam, gdzie chcą i jeśli przypadkiem jesteś na jego drodze, to i tak się odsuniesz, bo inaczej staranują…;) Plątały się gdzieniegdzie rybki zorro, czyli rodzaj rozdymki. Zorro, bo ma czarny pasek “zasłaniający” oczy. Ale ponieważ zorro się gwałtownie zaczyna i kończy, ochrzciłam je mianem kiełbasy krakowskiej i tak już zostało do końca safari…;) Spotkaliśmy ogromnego stonefisha, zapamiętałam, że leżał sobie po prostu na środku jakiegoś korala jak jajko na patelni. Był wielki i przepiękny, chociaż możliwe, że uroda stonefisha to sprawa dyskusyjna ;) Ale skrzydlice podobają się już wszystkim, chociaż też trzeba na nie uważać, bo są jadowite i nie należy ich denerwować podpływając zbyt blisko. Tuńczyka też spotkaliśmy, do tej pory bawi mnie znak nurkowy na tuńczyka – gest otwierania puszki…;) Natomiast mureny spotykaliśmy dość często i trochę przerażający jest widok takiej mureniej otwartej paszczy. Szeroko może ją otworzyć, bardzo szeroko…

Safari nurkowe Egipt – jak wygląda płynący wprost na ciebie żółw!
Ogromny żółw wzbudza respekt, dajemy mu wolną drogę.
Safari nurkowe Egipt – jak wygląda skrzydlica
Skrzydlica jest piękna, ale niebezpieczna
Nie dotykać rafy, bo może być domem dla czegoś, co zechce nas spożyć na obiad. Oto murena :)
Murena – na nią też trzeba uważać
Murena w całej okazałości
Murena w całej okazałości
Napoleon i jego świta ;)
Napoleon i jego świta ;)
Rybki Nemo, czyli błazenki w ukwiale
Rybki Nemo, czyli błazenki w ukwiale
Motylek addis
Motylek!…
Rozdymka maskowa leżąca na wystającym fragmencie rafy
Rybka Zorro, uparcie nazywana przez psyche kiełbasą krakowską. A to po prostu rozdymka maskowa
Safari nurkowe Egipt – jak bardzo wyluzowane wydają się być żółwie morskie ;-)
Żółwik
Płaszczka szybująca nad koralowcami przy dnie
Płaszczki lubią zakopywać się w piasku
Bannerfish
Bannerfish

Zdarzało się, że pływaliśmy w prądzie, zawsze jednak przewodnik starał się tak zaplanować nurkowanie, żeby w miarę możliwości prąd nas pchał. Bo wiadomo, pływanie pod prąd zwiększa zużycie powietrza. Problematyczne bywało zafalowanie, które utrudniało wychodzenie na łódź czy ponton. Na początku starałam się albo zdejmować sprzęt i podawać go komuś na łodzi, ale okazało się, że jest za ciężki, więc podawałam tylko kieszenie z balastem, ale musiałam wtedy bardzo uważać, żeby nie dostać w łeb rufą na fali, więc łatwo nie było.

Temperaturę wody mieliśmy stałą: 28 stopni ;) Nie było opcji, żeby zmarznąć. Pływałam bez kaptura, jedynie ze związanymi włosami, bo w kapturze byłoby już za gorąco. Ale rękawiczki czasem by się przydały, chociaż też ich nie zakładałam. W logbooku mam zapisane za to, że “but mi się rozwiązał” ;) A średnia głębokość ze wszystkich nurkowań wyszła mi zatrważająca: 10,7 metrów ;) Najgłębiej byłam na 33,6 metra. I jak patrzę, to najfajniejsze nurkowania były naprawdę do kilkunastu metrów. Najwięcej życia, najładniejsze kolory, najlepsza wizurka i najciekawsze zwierzątka :)

Delfiny pojawiały się co jakiś czas, chociaż największe stada widzieliśmy na łączce, gdzie mają swój rezerwat (i nie wolno tam nurkować, można tylko snorklować). Popływaliśmy sobie z nimi trochę w kółko, na tyle blisko, że widzieliśmy, jakie mają poznaczone bliznami ciała. Skóra delfinów jest bardzo delikatna, dlatego nie wolno ich dotykać. Tę zasadę należy generalnie rozciągnąć na wszystko pod wodą – nie dotykamy niczego, nie podnosimy, nie przenosimy, a już brońcie bogowie nie łamiemy, nie urywamy, nie niszczymy. Nie tylko specjalnie, pilnujemy też, żeby nie zwisały nam manometry czy inny szpej i nie zahaczał o rafę. Nie majtamy bez ładu i składu płetwami, nie zahaczamy nimi o skały, nie młócimy po dnie. A przynajmniej tak powinno być w świecie idealnym…

Safari nurkowe Egipt – jak dobrze jest pływać razem ze stadkiem delfinów!
Delfiny mają bardzo delikatną skórę. Nie dotykać!
Delfin z bliska, widać blizny na jego ciele
Widać blizny na ciele delfina

Mieliśmy kilka nurkowań nocnych. Wtedy pod łodzią zamiast klasycznie przyczepionych płetw na linie (jak stoi w jednym miejscu dwanaście łodzi, to trzeba jakoś rozpoznać swoją), wisiał błyskacz, dzięki czemu wiadomo było w ciemnościach, którędy do domu. Mieliśmy okazję dojrzeć hiszpańską tancerkę, ale nie była chętna do pokazywania wdzięków ;) Zamiast tańczyć, siedziała przyklejona do ściany. Nocą pod wodą jest zupełnie inaczej, pojawiają się inne zwierzątka, a niektóre roślinki reagują na światło latarki. Dlatego zawsze warto pójść na nocne, szczególnie, że zmrok na Morzu Czerwonym zapada dość wcześnie, a nocne jest jeszcze przed kolacją ;)

Czas wolny

Jaki czas wolny?… Czasu wolnego było niewiele, bo albo się szykowaliśmy do nurkowania, albo nurkowaliśmy, albo ogarnialiśmy sprzęt po nurkowaniu, albo zakraplaliśmy uszy albo spaliśmy. Ewentualnie jeszcze jedliśmy, bo posiłki były nie byle jakie! Szwedzki stół sprawiał, że chciało się spróbować wszystkiego, więc człowiek nakładał na talerz, ile wlazło, a potem się orientował, że przecież jeszcze surówki i owoce, na który był potrzebny już osobny żołądek. Jedzenia nie brakowało i trzeba przyznać, że było różnorodne i zawsze smaczne. A wieczorami grupa się integrowała na pokładzie imprezowym, nierzadko przy muzyce i czymś interesującym w szklaneczkach. Kto chciał, mógł spać pod gwiazdami (mimo wszystko wybieram koję ;), Niektórzy zatapiali się w swoich telefonach (to znów nie my). Rzadko kiedy integracja ciągnęła się długie godziny, bo jednak hasło eat, sleep, dive, repeat przemawiało do wszystkich. Bywało, że bujało, z czego my się bardzo cieszyliśmy, chociaż czasami w dziobówce bywało niewyraźnie, ale wreszcie czuliśmy, że jesteśmy na morzu ;)

Jednak mieliśmy też atrakcję powyżej linii wodnej – na Daedalus Reef. To rafa koralowa leżąca na środku Morza Czerwonego, przyciągająca łodzie nurkowe jak magnes – zawsze stoi ich tu masa. Oczywiście przede wszystkim należy tu zanurkować (z rekinami młotami). Ale w centrum rafy zbudowano latarnię morską, którą można zwiedzać całkowicie za darmo, a przygodą jest już samo dopłynięcie do pomostu prowadzącego do latarni i wejście na ów pomost. Zakładamy, że wszyscy są sprawni fizycznie…;) Widoki z góry są do przewidzenia, znajdujemy się w końcu jakieś 90 km od najbliższego lądu, czyli dookoła tylko morze (i te wszystkie łodzie nurkowe). A na dole, w pomieszczeniach, w których mieszka cała obsada latarni, zorganizowany jest sklepik i oczywiście wszyscy kupujemy sobie koszulki z nadrukiem “Daedalus Reef”. Pojawia się jednak wątpliwość, czy dowieziemy koszulki na łódź, bo panowie kierujący pontonem często mają ułańską fantazję… Na szczęście najgorszą rzeczą, jakiej doświadczyliśmy, było ochlapanie ;)

Latarnia morska i prowadzący do niej długi pomost nad rafą koralową
Daedalus Reef – latarnia morska na środku morza, postawiona na ogromnej rafie
Pomost do latarni z torem dla wagonika zaopatrzeniowego
Idziemy do latarni
Widok z góry na pomost i łodzie nurkowe kotwiczące tuż za skrajem rafy
Tak to wygląda z góry
Pozostałości starszej, mniejszej latani
Stara latarnia
Tablica na latarni: BARBIER, BERNARD & TURENNE, Paris
Tablica
Zakręcający korytarz z drzwiami do pomieszczeń
Wnętrze latarni na poziomie wejścia
Safari nurkowe Egipt – jak wyglądają szczęśliwi ludzie? Tak jak my na tarasie latarni morskiej :)
Jest pogoda. I my na Daedalus Reef

Ciekawostką był wieczór egipski z tańcami ludowymi. Załoga łodzi włączyła swoją muzykę i panowie zaczęli tańczyć :) Coś w tym jest, oni mają doskonałe wyczucie rytmu.

Zupełnym przypadkiem trafiła nam się jeszcze jedna atrakcja, już po wyokrętowaniu, kiedy zamiast zostać na kolację w skomercjalizowanym porcie poszliśmy do miasta z nadzieją, że znajdziemy knajpkę, w której siedzieliśmy lata temu. I tylko dzięki determinacji Wilczego ją znaleźliśmy, bo ja byłam przekonana, że to nie mogło być tak daleko!… No ale było. Zaczęliśmy od koktajli owocowych, a potem staraliśmy się zamówić coś do jedzenia, coś nie dla turystów i błagam, nie pizzę! Zrobiliśmy niezłe zamieszanie, bo okazało się, że nie dogadamy się z miejscowymi w żadnym języku, ale po machaniu rękami zrozumieliśmy, że znajdą kogoś, kto mówi po angielsku. Przynajmniej na tyle, żeby się dogadać. W efekcie poprosiliśmy o coś do jedzenia, coś miejscowego, egipskiego i otrzymaliśmy zapewnienie, że nam dadzą i będziemy zadowoleni. “Będzie pan zadowolony…” – cisnęło się na usta, ale cierpliwie czekaliśmy i nasza cierpliwość została wynagrodzona, bo jak nas zaprosili do środka, to zobaczyliśmy stół zastawiony mnóstwem dań i aż nam się ciepło na sercu zrobiło… Była zupa, ryż, pity, gulasz warzywny, pieczone mięso i sałatka oraz hummus. Było tego tyle, że nie daliśmy rady przejeść, a wszystko było smaczne (hummus też, a ja jestem bardzo wybredna, jeśli o niego chodzi). A na końcu, jak Wilczy tłumaczył panu (temu jedynemu mówiącemu po angielsku), że mu sałatka smakowała, to dostał jeszcze trochę tej sałatki na wynos… ;) Problem mieliśmy z płatnością, bo kart tu nie przyjmowano, z dolarów nie mieli wydać, na szczęście przyjęli euro. A cała ta uczta, razem z wodą do picia i koktajlami, kosztowała nas… 20 EUR. W strefie portowej nie zjedlibyśmy za to nawet jednego dania. Zaiste opłaca się odejść trochę od turystycznego centrum.

Safari nurkowe Egipt – jak bardzo prosto, bardzo smacznie i naprawdę tanio jeść w Egipcie? Poza dzielnicą turystyczną!
Najlepsza egipska kolacja ever <3

Informacje praktyczne:

Wiza egipska – najwygodniej kupić ją na lotnisku, przed odprawą paszportową, w okienku bankowym. Koszt: 25 USD (październik 2022 r.).

Uwaga na lotnisku w Marsa Alam! Panuje tu jeden kierunek ruchu – jeśli wyjdziesz z budynku tylko na krok, żeby się rozejrzeć czy zaczerpnąć świeżego powietrza, już nie wejdziesz z powrotem. Przy drzwiach stoi pan, który tylko wypuszcza i nie wpuszcza z powrotem nawet po bagaże, czy żeby kupić kartę SIM. Bardzo pilnuje też, żeby ręce ludzi podających bagaże czy zakupy nie wywędrowały za daleko za obrys budynku, bo wówczas już uznaje się takiego człowieka za zewnętrznego i nie można wrócić. Jaki jest tego cel, to nikt nie wie. Żeby było jeszcze śmieszniej, inny pan nie pozwala stać przed budynkiem i czekać na resztę grupy, każe iść do autobusów, nie stać, nie stać!… Nie rozumie, że grupa czeka na wszystkich członków, żeby się nie pogubić. Nie i już.

Co zabrać na safari nurkowe? Oczywiście oprócz sprzętu nurkowego – niewiele, bo i tak cały czas albo śpisz, albo jesz, albo nurkujesz. Przyda się apteczka z plasterkami i wodą utlenioną (najlepsza taka w żelu), bo najczęstsze urazy na łodzi to stłuczenia, odciski, zdarta skóra. Jeśli planujesz plątać się po sundecku, to krem z filtrem. Kropelki osuszające/antybakteryjne do uszu to też dobry pomysł. Niektórzy by do tego dodali procentowe lekarstwo na zemstę faraona, ale na szczęście wszystko, co spożywaliśmy, było wolne od nielubianych przez nasze jelita bakterii. Niemniej jednak warto mieć ze sobą jakiś Antinal czy węgiel, tak na wszelki wypadek. Przyda się coś na głowę na siedzenie na pokładzie – chustka czy czapeczka :) I coś z długimi rękawami – trochę jako ochrona przed słońcem, a trochę przed wiatrem, szczególnie wieczorami.

Safari nurkowe Egipt – jak przejrzysta jest woda? Bardzo!!!
Nurkowanie na safari w Egipcie
Safari nurkowe Egipt – jak życie morskie zawłaszcza to co pozostawił człowiek. Tablica zarośnięta koralami
Podobno jest tu coś napisane…

I jak Wam się podoba takie safari nurkowe w Egipcie?

Bo jeśli nie, to… doskonale Was rozumiemy :-D Koniecznie przeczytajcie:
10 powodów, dla których nie warto nurkować (szczególnie na safari w Egipcie)

(październik 2022 r.)

2 Komentarze

Odpowiedz

Skomentuj
Podaj swoje imię

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Jak się spotkali? Przypadkiem, jak wszyscy. Jak się zwali? Na co wam ta wiadomość? Skąd przybywali? Z najbliższego miejsca. Dokąd dążyli? Alboż kto wie, dokąd dąży?

Denis Diderot "Kubuś Fatalista i jego pan"

Najchętniej czytane