Na pomysł wyjazdu do Bydgoszczy zareagowałam mało entuzjastycznie. Wszystko zmieniło się jednak, gdy zrobiłam rozeznanie. Okazało się, że miasto ma sporo atrakcji do zaoferowania. Było ich na tyle dużo, że musieliśmy wybrać najciekawsze. I wybraliśmy – dwa sztosy i kilka strzałów w dziesiątkę :) Bydgoszcz zaskoczyła nas pozytywnie w najlepszym tego słowa znaczeniu!
Bydgoszcz to ósme miasto w Polsce pod względem liczby ludności. Od lat związane z transportem wodnym, co wynika wprost z jego położenia – u styku Brdy, Kanału Bydgoskiego i Wisły. Stąd też wiele atrakcji miasta związanych jest właśnie z przemysłem wodnym. Są one zgrupowane jako Szlak Wody, Przemysłu i Rzemiosła TeH2O.
Bydgoszcz na weekend
Zestaw atrakcji opisany przez nas brzmi jak gotowy plan zwiedzania Bydgoszczy w weekend. Pamiętajcie jednak o godzinach otwarcia i bądźcie czujni, żeby ze wszystkim zdążyć. Wielbicielom historii polecamy najlepsze naszym zdaniem muzea: Exploseum i Muzeum Mydła i Historii Brudu. Wodniakom – barkę Lemara, wszystkim – Wieżę Ciśnień i Stację Pomp oraz stare miasto i pokaz mistrza Twardowskiego. Część miejsc jest niestety w weekend zamknięta (jak Muzeum Kanału Bydgoskiego). O kulinarnej ofercie miasta będzie słówko na końcu artykułu :)
Zatem co zobaczyć w Bydgoszczy?
Exploseum
Exploseum to… wybuchowe muzeum ;) Niesamowity kompleks budynków połączonych siecią podziemnych korytarzy, położony w Puszczy Bydgoskiej. DAG Fabrik Bromberg była jednym z największych przedsiębiorstw zbrojeniowych III Rzeszy, nieustannie rozwijanym przez całą II wojnę światową. Produkowano tu między innymi nitroglicerynę i właśnie po tej linii produkcyjnej wiedzie trasa zwiedzania. Właścicielem fabryki była firma Dynamit-Aktien Gesellschaft (DAG), założona przez Alfreda Nobla, nie tylko fundatora słynnej nagrody, ale także wynalazcę dynamitu.
O rozmachu przedsięwzięcia świadczą liczby: Niemcy ogrodzili teren o wielkości 23 km2, wybudowali ponad 1000 budynków, 400 km dróg oraz 40 km linii kolejowych. Wykorzystano ukształtowanie terenu, dzięki czemu budynki stały na różnych poziomach, a wejścia nigdy nie były naprzeciwko siebie. Budynki miały szkielet z żelbetonu, ściany natomiast wypełniono cegłami lub szybami w drewnianych ramach. Miały one przyjmować na siebie falę uderzeniową w razie wybuchu. Ranty były zaokrąglone, tunele zakręcały, a przy niektórych wyjściach były dodatkowo schrony dla ważniejszych pracowników. Ponadto dublowano linie produkcyjne. Wszystko to miało zminimalizować ryzyko zniszczenia całej infrastruktury i zastopowania produkcji w razie wybuchów, sabotażu czy działań wojennych.
Na dachach zabudowań sadzono drzewa i krzewy, żeby ukryć fabrykę przed zwiadem lotniczym. Malowano na zielono elewacje i drogi. Zbudowano nawet makietę fabryki kilka kilometrów dalej – wszystko po to, aby produkcja materiałów wybuchowych odbywała się bez zakłóceń.
Według szacunków w fabryce pracowało około 30-40 tysięcy pracowników. Byli to miejscowi, kierowani do prac przymusowych, ale także ludzie pochodzący z innych zajętych przez Niemcy terenów czy jeńcy wojenni. Część robotników zakwaterowano w specjalnie stworzonych dla nich obozach. Pracownicy mieli dostęp tylko do swoich sektorów i miejsc, w których pracowali. Nie mieli pojęcia o tym, jak rozległe są tereny fabryki, ani co się dzieje w innych jej częściach. To także ograniczało możliwości przekazywania informacji wrogom Rzeszy.
Tuż przed zajęciem terenu przez Armię Czerwoną Niemcy zniszczyli lub wywieźli dokumentację. Rosjanie rozgrabili to, co zostało po Niemcach. Dziś mamy do dyspozycji właściwie tylko mury oraz świadectwa ludzi, którzy tam niegdyś pracowali.
Exploseum można zwiedzać indywidualnie, ale my polecamy wycieczkę z przewodnikiem. Dowiemy się, jakie było zastosowanie konkretnych pomieszczeń, jak wyglądał proces produkcji nitrogliceryny, jakie były zagrożenia i jak sobie z nimi radzono. Poznamy też codzienność życia w obozach i relacje zatrudnionych w fabryce pracowników.
Koszt to 12 zł za bilet oraz 5 zł za przewodnika (w sobotę płacimy tylko za przewodnika! Lub wchodzimy za darmo, jeśli wybraliśmy zwiedzanie indywidualne). Czas zwiedzania to około 90 minut. W przypadku wybrania wycieczki z przewodnikiem, należy umówić się telefonicznie pod numerem 883 366 056.
Muzeum Mydła i Historii Brudu
Czy wiecie, kiedy powstało pierwsze “mydło” i jak było stosowane? Albo w jaki sposób utrzymywano higienę po skorzystaniu z wychodka? Jak wyglądały kąpiele w łaźniach? I co robił król, kiedy czuł parcie, a właśnie przyjmował poddanych? ;) Tego i innych ciekawostek na temat historii ablucji możecie dowiedzieć się podczas wycieczki z przewodnikiem po Muzeum Mydła i Historii Brudu. Niestety, tę historię mamy długą i niezbyt chlubną, za to pełną niewiarygodnych zwyczajów. Po opowieściach o młoteczkach do tłuczenia wszy czy mięsie przyciągającym robactwo – wydzielanie papieru toaletowego w PRL dla obywatela na rok wydaje się być niegroźnym incydentem.
Wycieczkę po muzeum zaczynamy od umycia rąk. Następnym punktem programu jest przygotowanie własnego mydełka. A potem zanurzamy się (na szczęście tylko w przenośni) w historię brudu. Opowieści demonstrowane są na odpowiednich rekwizytach: są balie, jest tron, są nocniki, pierwsze prysznice, pralka Frania, mydła, proszki do prania, perfumy itd. Na koniec możemy zrobić zakupy w sklepiku muzealnym i wrócić do domu z kulami do kąpieli albo olejkami czy naturalnymi mydełkami.
Bilet: 15 zł (w tym własne mydełko), czas zwiedzania – około godziny. Dobrym pomysłem jest zarezerwowanie sobie wizyty przez stronę muzeum.
Wieża Ciśnień i Hala Pomp
Hala Pomp i Wieża Ciśnień to Muzeum Wodociągów w Bydgoszczy. Są od siebie oddalone o ponad 4 km, ale warto zobaczyć oba miejsca.
Wieża Ciśnień jest po pierwsze bardzo pięknym budynkiem, a po drugie – na jej szczycie, na 38 metrach, znajduje się taras widokowy, z którego roztacza się widok na miasto i okolice. Została wybudowana w 1900 roku, zawierała zbiornik o pojemności 1260 m2 i pracowała przez 90 lat. Dziś w jej wnętrzu możemy obejrzeć stare, drewniane rury wodociągowe, historyczne wyposażenie łazienek (mydelniczki, wanny, krany, pisuary, piece itd.) oraz galerię zdjęć innych wież ciśnień.
Woda w Wieży Ciśnień pochodziła ze złóż w Lesie Gdańskim, skąd była tłoczona przy pomocy urządzeń w Hali Pomp. Budynek Hali Pomp i budynek administracyjny zachwycają architekturą: ostrołukowymi oknami, ażurowymi dekoracjami. Do zwiedzania udostępniona jest Hala i jej bezpośrednie otoczenie. W Hali znajdują się zabytkowe umywalki, drewniane rury itd., zaś na terenie możemy obejrzeć hydranty, klapy włazów, elementy pomp, a także fragment tunelu wodociągowego czy kanału wodno-ściekowego. Szczególnie klapy zwracają uwagę swoimi zdobieniami. Poza terenem wodociągów zbudowano ujęcie wody, skąd można sobie za darmo napełnić swoje (wielorazowe oczywiście) pojemniki.
Bilet (5 zł) uprawnia do zwiedzania obu miejsc. Zwiedzanie każdego z nich zajmuje około godziny.
Barka Lemara
W mieście, które leżało na śródlądowym szlaku wodnym, nie dziwi nikogo obecność barki towarowej, tzw. finówki. Dziś barka Lemara to muzeum i miejsce działań artystycznych, w przeszłości pływała po Brdzie, Wiśle, Noteci, Warcie i Odrze. Została zbudowana w roku 1937, w miejscowej stoczni Lloyda Bydgoskiego dla Adolfa Schmidta. Nazwana na cześć rodziców właściciela (Leon i Marianna) barka miała burzliwe losy. Już w 1940 roku przejęli ją Niemcy, potem trafiła w ręce Rosjan, na końcu została upaństwowiona. Jej byli właściciele mogli na niej pływać już tylko jako załoga.
Niestety, transport rzeczny w pewnym momencie przestał mieć rację bytu. Nie tylko ze względu na koszty, ale także na stan rzek, pełnych mielizn. Nie zobaczymy już holowników ciągnących “pociąg” złożony z wielu barek z towarami. Większość łodzi rzecznych została rozebrana. Dlatego mamy szczęście, że Lemara uniknęła tego losu. Dzięki niej mamy szansę zapoznać się z życiem i pracą szypra (kapitana żeglugi śródlądowej). Podczas zwiedzania możemy spotkać córkę byłego właściciela, która wraz z panią sternik opowiada o historii barki i o codziennym na niej życiu – także z perspektywy dziecka. Barka ma trzy ładownie, do których niegdyś przez zdejmowany dach pakowano towary (mąkę, cukier, kasze, zboża, ale także na przykład można było przewieźć barką samochody czy drewno). Dziś w ładowniach są urządzone wystawy i jest sporo rekwizytów, są tu też urządzane spotkania, prelekcje czy warsztaty związane z tradycjami wodniackimi i szyperskimi. Ostatnia część barki, najmniejsza, to mieszkanie właściciela: sypialnia dla całej rodziny (w tym przypadku było to pięć osób), salonik i kuchnia z piecem węglowym. Luksusów nie było, ale mieścili się. Dzieci w wieku szkolnym całe wakacje spędzały z rodzicami, pływając po rzekach i kanałach. I też byśmy tak chcieli :)
Bilet: 3 zł. Zwiedzanie zajmuje niecałą godzinę.
Stare Miasto, Wyspa Młyńska
Jak już obejrzymy wszystkie atrakcje, możemy przespacerować się po starym mieście. Nie jest zbyt rozległe i razem z Wyspą Młyńską można spokojnie przejść je na piechotę. Zacznijmy od ulicy Długiej. Zobaczymy tu bydgoską Aleję Autografów, a także wagon tramwajowy (podpisany jako Informacja Turystyczna, jednak nie zauważyliśmy, aby była otwarta). Warto zajrzeć na Stary Rynek. Tu w kamienicy pod numerem 15. na poddaszu mieszka mistrz Twardowski ;) Codziennie o godzinie 13:13 i 21:13 wychyla się z okna i pozdrawia zgromadzonych. Spektakl z rzeźbą mistrza trwa nieco ponad minutę i okraszony jest odpowiednim dźwiękiem i światłami. Przy barce Lemara nad Brdą stoją zabytkowe spichrze, będące wizytówką miasta i Muzeum Okręgowym im. Leona Wyczółkowskiego. Tuż obok umieszczono pomnik Przechodzącego przez Rzekę. Stąd już blisko na Wyspę Młyńską, na której stoi m.in. Dom Leona Wyczółkowskiego i Młyny Rothera. Wyspa jest też dobrym miejscem na podziwianie Wenecji Bydgoskiej – zabudowań tuż nad Brdą. Bydgoszcz jest zdecydowanie miastem skierowanym ku rzece :)
Gdzie zjeść w Bydgoszczy?
Bydgoszcz karmi raczej nieźle, specjalnych zgrzytów kulinarnych nie mieliśmy. Ciut słabiej wypadł Stary Port 13, ale wystarczyła sól, aby wydobyć smak z potraw. Natomiast obsługa w większości miejsc pozostawiała wiele do życzenia: w Warzelni Piwa nas nie zauważano albo ignorowano, w Pierogarni pod Aniołami nie mogliśmy się dogadać w sprawie pierogów na wynos. Na tym tle Bistro Katarynka stoi dużo powyżej średniej, ratując kulinarny honor miasta ;)
Bistro Katarynka
Absolutny strzał w dziesiątkę i to pomimo położenia na rynku. Obsługa przemiła, przekąski pyszne, piwo rzemieślnicze, wszystko na najwyższym poziomie! W ramach przystawki do piwa dostaliśmy ogromny talerz pełen serów (chyba ze 4 rodzaje), orzechów, szynki suszonej, oliwek, suszonych pomidorów i zieleniny, a do tego marmolada i grzanki z bułki. Bistro jest połączone z apartamentami (i lodziarnią ;). Jedyny problem dla zmotoryzowanych to brak parkingu.
Restauracja Stary Port 13
Restauracja Stary Port 13 jest położona przy ulicy Stary Port 13 ;) I mieści się w zabytkowym spichlerzu. We wnętrzu płynie sobie rzeczka z kolorowymi rybkami. Jedliśmy zupę, wieprzowinę i rybę. Wszystkie dania były poprawne, chociaż ciut niedosolone. Ogólnie OK, ale bez rewelacji, a ceny raczej turystyczne.
Warzelnia Piwa
Pierwsze rozczarowanie wyjazdu. Warzelnia Piwa to browar i restauracja oraz restauracja indyjska. Być może mają niezłą kuchnię, piwo mają dobre, ale obsługa… Kelnerzy mijają szukających miejsca klientów bez słowa, a zagadnięci starają się pozbyć problemu (np. kelnerka szukająca dla nas miejsca spotyka znajomych i zapomina o nas kompletnie). Udało nam się przycupnąć przy stoliku w wejściu (stolik nieobsługiwany przez kelnerów) i spróbować “demo” piwa oferowanego przez restaurację. Pszeniczne poprawne, lager bardzo OK, tak samo koźlak, a miodowe zbyt słodkie.
Pierogarnia Pod Aniołami
Drugie rozczarowanie, ale znowu nie jedzeniem, a obsługą. Pierogi mają super, szczególnie te z pieca. Ale jeśli chcemy wziąć je na wynos, to wyłącznie do wielkich plastikowych pojemników restauracji. Nie ma mowy o zapakowaniu pierogów do własnych, wielokrotnego użytku, pudełek. W dobie ograniczania plastiku jest to co najmniej nie na miejscu.
Do tego kelnerka uparcie proponowała pierogi zamrożone, chociaż została poinformowana, że będziemy w drodze przez 3 godziny i chcemy te pierogi potem… zamrozić. To jest podstawowa wiedza kuchenna: rzeczy rozmrożonych nie wolno ponownie zamrażać. Proszę się podszkolić, bo kiedyś ktoś się zatruje.
W dodatku po zjedzeniu posiłku kelnerka zabrała talerz jednego z nas, drugi zostawiając na – bagatelka – niemal pół godziny (tyle zajęło kuchni przygotowanie pierogów na wynos). Przez ten czas siedzieliśmy przy brudnym talerzu i pustej filiżance, nie zaproponowano nam nic więcej do picia ani deseru. Kelnerki w tym czasie piły kawę za kontuarkiem. Nieładnie.
Kawiarnia Zapałka
Czynna w niedzielę od rana i to jej główna zaleta. Stoły brudne, poplamione, z okruszkami. Kawa średniej jakości, długo na nią czekaliśmy. Obsługa chyba się nie obudziła ;) Słabo jak na staromiejski deptak.
Podsumowując, Bydgoszcz warto odwiedzić. Miasto ma sporo oryginalnych atrakcji, których nie uświadczycie nigdzie indziej. Na pewno każdy znajdzie tu coś dla siebie :)
Gdzie to jest? To lokalizacja piętrowego parkingu strzeżonego na skraju Starego Miasta. Jeśli, tak jak my, wybierzecie nocleg w odległości spaceru od centrum, to być może lepiej samochód zostawić tam, a na zwiedzanie wybrać się pieszo. |
(marzec 2019 r.)
Mam tak samo – na wiadomość o weekendzie w Bydgoszczy średnio zareagowałem. Ale na miejscu okazało się, że jest co robić. Zawsze przecież można pospacerować wzdłuż Brdy albo po ogrodzie Botanicznym na Myślęcinku.