Prawie całą drogę na Kaszuby padał deszcz. Piękna, złota polska jesień nie była ani piękna, ani złota, ani nawet nie była jesienią, bo kalendarzowo nadal trwało lato. Aura jednak nie zachęcała do dalekich (ani bliskich, bądźmy szczerzy) podróży. Ale cel miałam słuszny: jechałam na warsztaty zielarskie z Rutą z Zioła w Pełni.
W Lipuszu już nie padało, chociaż cały czas było pochmurno. Zameldowałam się w agroturystyce Zielony Kot, zostawiłam rzeczy w pokoju, zapoznałam się z gospodarzami, psem i kotem, i z przybywającymi już kolejnymi uczestniczkami warsztatów i zaraz zaczynał się pierwszy wykład. Kilkanaście kobiet, zebranych w krąg w sporej sali w Zielonym Kocie. I między nami Ruta, barwna oaza spokoju. To dla niej tu przyjechałyśmy. Bo umówmy się, gdy różnego rodzaju warsztatów i szkoleń jest masa, sztuką jest wybrać te najlepsze. A warsztaty z Rutą mieszczą się w tej właśnie kategorii :)
Po co komu w ogóle takie warsztaty? Czy chodzi o samotne staruchy z pypciem na nosie, obowiązkowym kotem, rzucające uroki na niemiłych sąsiadów? No cóż…;) Może niekoniecznie (chociaż sąsiedzi, bądźcie mili na wszelki wypadek). Pamiętaj, że cała nasza wiedza na temat leków i substancji czynnych wzięła się właśnie z roślin. To one były pierwszymi preparatami leczniczymi i bazując na ich właściwościach opracowuje się leki syntetyczne. Sięgnijmy więc do źródeł.
No to zaczynamy pierwszy dzień warsztatów! Czy wiesz, co to są preparaty galenowe? Albo metabolity wtórne? ;) Czy wiesz, że zioła reagują z lekami, mogą uczulać, że ich stosowanie może powodować skutki uboczne? Albo czym się różni napar od odwaru i wywaru? Albo czemu, do licha, zioła czasem nie działają?… No właśnie, ja też nie wszystko wiedziałam, więc ten teoretyczny wstęp był bardzo przydatny i niezwykle ciekawy. A wiesz, czemu firmy farmaceutyczne nie są zainteresowane pozyskiwaniem leków z ziół? Bo ziół nie można opatentować…
Dwa kolejne dni warsztatów były już typowo produkcyjne, acz okraszone także nieodzowną dawką wiedzy. Ale! To było samo mięso, szczerze mówię :) W wiedźmińskim kociołku uwarzyłyśmy mnóstwo specyfików, z których – przyznaję szczerze – już korzystam (syropku, dajesz mi moc!). Uczyłyśmy się robić specyfiki z ziół suszonych i świeżych (tak, tak, jest różnica), sporządzałyśmy różnego rodzaju wyciągi (nie mogę się doczekać tego glicerynowego, użyję go do jakiegoś balsamu), zalewałyśmy zioła różnymi rozpuszczalnikami i cieszyłyśmy się, że nam wychodzi. Bo niby czemu miałoby nie wyjść ;) Dla mnie najbardziej atrakcyjny był chyba… kisiel. Takie wspomnienie dzieciństwa, chociaż tu w wersji… przeciwprzeziębieniowej. Tak, można zrobić dla dziecka kisiel i przemycić w nim jakieś zdrowe rzeczy :D I to jest naprawdę smaczne! Równie efektownie jawią się żelki na odporność, ręka sama sięga po następnego. No mówię, że wiedźmiński kociołek ;)
Dużo emocji wzbudziła produkcja kapsułek pełnych proszków ziołowych, upychanie tego proszku w malutkiej kapsułce wymagało zręcznych paluszków! Nie inaczej jest z czopkami i globulkami, chociaż ten temat przerobiłyśmy wyłącznie teoretycznie. Fajnie wyszła maść przeciwbólowa, no ale najpiękniejszy produkt to kolorowa sól do kąpieli! Każda z nas wymieszała sól z różnymi ziołami według własnego uznania i teraz szkoda mi jej używać, taka jest ładna ;)
W przerwach między zajęciami był czas na spacery po nieco pochmurnej okolicy i podglądanie miejscowych roślin, pogaduchy przy kominku no i oczywiście posiłki. W Zielonym Kocie karmią wegetariańsko i wiecie co? Zjadłam tam pierwszy w życiu hummus, który był pyszny i jego smak nie zepsuł się po pół godzinie. Najwyraźniej mam bardzo wybredne podniebienie, bo hummus do tej pory był dla mnie niejadalną papką (a próbowałam też świeżo robionych w “ąę” restauracjach, tych z marketów nawet kijem nie ruszam). Tymczasem tu nie tylko zjadłam ze smakiem, ale też wzięłam dokładkę! :) Potem okazało się, że podobny problem miała właścicielka Zielonego Kota – Joasia i to ona stworzyła przepis na hummus idealny. Teraz staram się bardzo to powtórzyć w zaciszu domowym…;)
Joasia poza hummusem prowadzi na przykład warsztaty ceramiczne, ale do Zielonego Kota można przyjechać tak po prostu – poodpoczywać, albo na spływ kajakowy po Wdzie, co z całego serca polecamy :)
Spędziłam na Kaszubach fantastyczny weekend. Warsztaty zielarskie z Rutą to dużo nauki, ale w najlepszym wydaniu. Uporządkowałam już posiadaną wiedzę, zdobyłam nowe doświadczenia. Wracałam do domu nie tylko z koszyczkiem pełnym interesujących specyfików, ale też pełna energii. To było superdoświadczenie, świetna atmosfera i wiem jedno: chcę więcej! :D (co da się zrobić pewnie w przyszłym roku – sprawdzajcie terminy warsztatów na stronie Zioła w pełni).
A jeśli chcecie zgłębić kwestię ziół samodzielnie, to polecam książkę Ruty “O czym szumią zioła”. To prawdopodobnie najlepsza polska książka o ziołach. I tak, to cegła, a to dopiero pierwszy tom ;) Z niecierpliwością czekam na kolejne.
Zioła w pełni: WWW, FB
Agroturystyka Zielony Kot: WWW, FB
Gdzie jest Zielony Kot? Agroturystyka Zielony Kot na Kaszubach |
(wrzesień 2022 r.)
Pięknie przeniosłaś mnie do swojego świata :)
Dziękuję! Ale to zasługa tego świata :D