Strona głównaInspiracjeGościniec pod Węgorzem w Ołowniku

Gościniec pod Węgorzem w Ołowniku

Noclegi w starej elektrowni wodnej

Jesteśmy gdzieś na końcu świata, 13 km za Węgorzewem, niecałe 3 km przed rosyjską granicą. Dookoła pofałdowane, zaorane pola – jest już po żniwach. Ale lato ciągle gorące, więc z przyjemnością myślimy o kąpieli w rozlewisku powstałym przy elektrowni wodnej w Ołowniku.

We wsi Ołownik stoi kilka niskich bloków (czyżby pokłosie gospodarstwa PGR?), jest sklep i cmentarz. No i największa atrakcja – elektrownia wodna na Węgorapie. Z długą historią. Dziś działa w niej gościniec, kuszący odpoczynkiem od zgiełku miasta czy śpiewem ptaków oraz widokami z tarasu na rozlewisko. Więc pojechaliśmy :)

Gościniec pod Węgorzem

Gościniec mieści się w starym, odrestaurowanym budynku elektrowni wodnej. Do dyspozycji gości jest kilka pokojów z łazienkami i wspólna nieźle zaopatrzona kuchnia. Niestety, jak to zwykle bywa, części wspólne nie mają zbyt dużego poszanowania, więc pod koniec naszego pobytu był tam już niezły bałagan. Ale na śniadanie można było wyjść na taras, okalający dom z trzech stron. Stamtąd za to przeganiało nas mocne słońce i… palacze :/ Trudno zachwycać się smakiem w papierosowym dymie.

Gościniec pod Węgorzem – rozlewisko Węgorapy, łódki i zieleń
Gościniec pod Węgorzem – nasz widok z okna – na Węgorapę :)
Widok z tarasu: drzewka owocowe na zboczu pagórka, w tle drzewa
Widok z tarasu też miły
Doniczki z kwiatkami osnute pajeczyną
Na tarasie w stronę elektrowni
Gościniec pod Węgorzem – główny budynek z tarasem, wejścia na dwóch poziomach
Gościniec pod Węgorzem – okna naszego pokoju :)

Do naszego pokoju trzeba było wędrować po schodach. Pokój mieliśmy z widokiem – na rzekę :) A także na stanowisko wędkarskie (ponoć ryby są ;), kąpielisko i miejsce do opalania. Latem wszystkich ciągnie nad wodę, wiadomo. Pokój nie był bardzo duży, ale wygodny, ze sporą szafą, stolikiem i krzesełkami, i łazienką z prysznicem. Na stoliku – czajnik i filiżanki. Drobiazgi można było położyć też na okrągłych parapetach. Okrągłych, bo mieliśmy owalne okna! Niestety, w oknach brakowało moskitier, więc po wejściu do pokoju okazało się, że dzielimy go z kilkunastoma pająkami… które bardzo niechętnie podchodzą do pomysłu dobrowolnego opuszczenia pomieszczenia! Nie rozumiem, czemu, skoro wybiliśmy im wszystkie komary i muchy ;) Na jednej ścianie zamieszkał motyl, został wyproszony z atencją i przyjął to z godnością.

Jedno z okien wychodziło przed budynek, na miejsce na ognisko, co z kolei w sobotę poskutkowało dymem w pokoju (no dobra, zamknęliśmy to okno po prostu). A kto nie lubi ogniska i pieczonej kiełbaski? Na to akurat gospodarze przygotowani są doskonale: kije na kiełbaski są, drewno na ognisko jest, przy okazji pani gospodyni robi za animatorkę i rozkręca imprezę, pilnując, aby goście się integrowali. No to trochę się pointegrowaliśmy ;)

W ramach aktywnego relaksu można pojeździć na miejscowych rowerach albo popływać łódką po rzece. My wybraliśmy spacer w kierunku rosyjskiej granicy, acz uprzedzeni przez gospodynię nie dochodziliśmy do samego szlabanu. Ponoć pogranicznicy tego nie lubią. Po drodze odkryliśmy stary nasyp kolejowy (Wilczy długo stał i obliczał w głowie, czy ten zakręt to był dla pociągów bezpieczny, a potem okazało się, że nawet był tu kiedyś przystanek). A jak kogoś ciągnie do cywilizacji, to zawsze można wpaść do Węgorzewa. Jest Biedronka, zamek krzyżacki i skansen, a także rynek z koncertami szantowymi, więc nudzić się nie da rady ;) Jest też port jachtowy i nabrzeże chwilowo w remoncie.

No a jeśli chcesz rybkę, to znaleźliśmy genialną miejscówkę: Wojciul Wędzarnia Ryb w Grądach Węgorzewskich. Co prawda nie wiemy, jak długo jeszcze będzie można korzystać z restauracji i sklepu, bo ponoć całe miejsce wystawione jest na sprzedaż, ale zawsze warto sprawdzić. Zasada jest prosta: najpierw idziesz do sklepu i wybierasz, co byś chciał zjeść (okoń? sum? węgorz?… itd., wybór jest spory), przy okazji nabierasz ochoty na przetwory rybne w postaci słoików albo pierogów, są też ryby wędzone, no ślinotok!… Potem dostajesz swoje rybki i dodatki i wędrujesz do restauracji, gdzie przejmuje je kucharka i wydaje za chwilę – idealnie usmażone. Jak ja bym chciała to powtórzyć…

Ale wracając do gościńca: spory teren (i spory parking) sprawia, że goście nie siedzą sobie “na głowie”. Jednak tej ciszy i spokoju to nie uświadczyliśmy, pewnie dlatego, że to był ostatni weekend wakacji, a część gości lubiła spędzać czas przy muzyce i głośnikach. Gdyby nie to, byłoby wprost idealnie – woda niespecjalnie zimna, kąpielisko wygodne, otoczenie zielone, sklep dobrze zaopatrzony ;) No cudnie, wyłączyć głośniki i odpoczywać :D

Droga do granicy w szpalerze dębów
Droga do granicy
Rozłożysty dąb przydrożny
Fantastyczne drzewa
Przyczółek wiaduktu na nieistniejącej od lat 40-tych linii kolejowej
Widok na stary nasyp kolejowy

Elektrownia wodna

Elektrownia wodna powstała przed 1939 rokiem z inicjatywy Waltera von Sandena, którego rodzina była właścicielem majątku ziemskiego, obejmującego Ołownik. Wybudowano wówczas jaz i spiętrzono wody Węgorapy, przez co powstało rozlewisko, uważane za jedno z najlepszych łowisk na Mazurach. Elektrownia zasilała w energię kilka okolicznych wsi. Podczas wojny została częściowo zniszczona, odbudowano ją jednak i ponownie uruchomiono pod koniec 1948 roku. Produkowała prąd nadal na potrzeby najbliższych okolic, ale podłączono ją także do sieci ogólnopolskiej. Została sprywatyzowana (i zostawiona sama sobie) w 1995 roku, ale dopiero kolejny właściciel rozpoczął jej odbudowę w 2002 r. W starym budynku elektrowni urządził gościniec, a na potrzeby elektrowni postawił nowy budyneczek tuż obok. Niestety, mimo ogromnych chęci nie udało nam się do niego zajrzeć. Tymczasem elektrownia zaopatruje w prąd – jak kiedyś – okoliczne wsie i przede wszystkim gościniec.

Elektrownia, przepust wody i kąpielisko na rozlewisku
Widok na elektrownię i kąpielisko

Więcej o gościńcu: FB
Więcej o elektrowni: FB

Gdzie to jest?

Gościniec pod Węgorzem

(sierpień 2022 r.)

Odpowiedz

Skomentuj
Podaj swoje imię

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Jak się spotkali? Przypadkiem, jak wszyscy. Jak się zwali? Na co wam ta wiadomość? Skąd przybywali? Z najbliższego miejsca. Dokąd dążyli? Alboż kto wie, dokąd dąży?

Denis Diderot "Kubuś Fatalista i jego pan"

Najchętniej czytane