W Krynicy Morskiej spędziliśmy raptem kilka godzin. I niestety, nie dotarliśmy na granicę ;) Ale i tak było warto pomacać morze. I zjeść obowiązkową rybkę, a nawet dwie :)
Mierzeja Wiślana to wyjątkowe miejsce. Z jednej strony – morze, z drugiej – Zalew Wiślany, pośrodku – zalesione wydmy, zamieszkałe przez masę dzikich zwierząt (nam przed maską samochodu dwukrotnie paradowały dziki, kompletnie nieprzejęte zbliżającym się metalowym potworem. My byliśmy znacznie bardziej przejęci niż one. Przez co tak naprawdę jechałam jak paralityk, żeby brońcie bogowie żadnego dzika nie trafić…). A kawałek dalej – polski koniec świata, granica kraju i granica Unii Europejskiej. Idealne miejsce na odpoczynek (odpoczynek według nas jest zawsze poza sezonem ;).
Nocowaliśmy w Willi Afrodyta, ustylizowanej zgodnie z nazwą, położonej prawie nad Zalewem. Z okna pokoju mieliśmy widok na wodę :) Co prawda ciężko było do niej dojść, bo brzeg jest masakrycznie zarośnięty, a w dodatku zaatakowała nas horda jętek, ale spacer mamy zaliczony. Obok willi jest dość ciasny parking (można poćwiczyć manewrowanie ;). W pokoju jest łazienka, lodówka i podstawowy zestaw śniadaniowy: talerzyki, sztućce, kubki, szmatka kuchenna. Natomiast okno jest wyposażone w moskitierę – ogromny plus! :) Poza tym mieliśmy balkon z krzesełkami :) Można też skorzystać z kuchni, jadalni i dużej lodówki. Gospodarze są bardzo gościnni. A wieczorem urządzają grilla i można się dorzucić ze swoimi produktami.
Pstrąga z pieca zjedliśmy w restauracji kuchni polskiej Do-Dar (Krynica Morska, ul. Rybacka 92A). Zjedliśmy go w ogródku, z widokiem na minipole golfowe. Był całkiem smaczny, chociaż bez szaleństwa. Popchnęliśmy go goframi z bitą śmietaną (wakacje w końcu, nie?), a potem, aby tradycji stało się zadość, poszliśmy na piwko.
Dorsza smażonego w cieście piwnym zjedliśmy natomiast w Four Winds w Piaskach (ul. Słoneczna 37). Był naprawdę dobry, ciasto też, tylko było go strasznie dużo! Wielkie trzy kawały ryby na frytach, do tego mnóstwo surówki, pycha, ale polegliśmy i wzięliśmy rybkę na wynos ;) Przydała się kilka godzin później na kolację. Four Winds możemy z czystym sumieniem polecić, szczególnie za zupę rybną, którą mają naprawdę na wysokim poziomie. Dla mnie jedna z lepszych :) A jak się dobrze zakręcicie, to dostaniecie kupon na 10% zniżki :D Aha, Four Winds to nie tylko restauracja, to także SPA i hotel. Jeśli pokoje mają takie, jak karmią, to ja chętnie tam wrócę…
No i Wielbłądzi Garb. Nie można o nim nie wspomnieć. Zaraz za Krynicą Morską, w kierunku Piasków, jest całkiem spory parking, od którego prowadzi ścieżka na wzgórze. Na szczycie stoi sobie wieża widokowa i zaprasza do wspinaczki. A z wieży widać jednocześnie i morze, i zalew :) Tylko selfika ciężko zrobić z jednym i drugim naraz bez rybiego oka ;p
Wyszperane w Sieci:
Restauracja Four Winds
(czerwiec 2016 r.)
Piękny wpis. Nasze Polskie morze jest najlepsze. Sama posiadam dwa piękne Apartamenty na wynajem w Kołobrzegu i uwielbiam ten klimat nadmorski mimo, że to już nie wakacje jak cały rok się siedzi w tym miejscu.