Bo kolejki fajne są i basta :)
Absolutny splot przypadków sprawił, że znaleźliśmy się we właściwym miejscu o właściwej porze. Miejscem było tylne siedzenie rodzinnego auta, czasem – sobotnie przedpołudnie. Agrest, robiąc za kierowcę i wioząc nas w nieznane, opowiadał przy okazji o okolicy i wymknęło mu się:
– A tu jest kolejka wąskotorowa.
– Oooo!… – z młodej piersi się wyrwało, czyli ani ja, ani Wilczy nie spróbowaliśmy nawet poskromić miłości do pojazdów szynowych.
– A co, chciałabyś się przejechać? – zapytał ot tak Agrest, nie wiedząc, co czyni.
Potem nie mógł już tego cofnąć…
Wleźliśmy na teren stacji w Rudach z absolutnym postanowieniem przejechania się kolejką. Sympatyczny młody człowiek został napadnięty podczas grzebania w kabelkach w najbliżej stojącym składzie.
– Jeśli się zbierze odpowiednia ilość osób, to uruchomimy skład – obiecał, dzięki czemu całe towarzystwo rozbiegło się po okolicy, szukając jeleni, łosi, ostatecznie szparagów, które chciałyby się przejechać kolejką za 11 zł od łebka. Udało się! Chętni się znaleźli, pozostało tylko poczekać na maszynistę. W międzyczasie ów młody człowiek poopowiadał nam o historii poszczególnych wagonów, stojących na terenie stacji i widać było, że to pasjonat pełną gębą. A jak zaczął mówić o silnikach, to chłopaki – żeglarze – od razu zrobili mądre miny i zaczęli przytakiwać ;p








Pan maszynista przyszedł, sprzedał bilety, dziurkując je od razu i pozwolił wsiadać. A potem kolejka zagwizdała i ruszyła :) Nie wiem, co w tym jest takiego fajnego, ale gęba się cieszy, oczka są rozbiegane i tylko aparat fotograficzny zachowuje chłodny profesjonalizm ;) Miotałam się z prawej na lewą stronę wagonu i kłapałam migawką jak szalona, głowa mi się kręciła na wszystkie strony i szczęśliwa byłam conajmniej tak, jakbym dostała kupon na darmowe żarcie na tydzień ;) Przejechaliśmy przez jakieś drogi, przed którymi pociąg głośno gwizdał i zwalniał (no dobra, generalnie za szybko nie jechał ;), przejechaliśmy nad rzeczką i obok gospodarstwa z psem szczekającym basem. Przez łąki, przez pola… Aż do Paproci, gdzie lokomotywa się odczepiła i przestawiła na drugi koniec składu – czyli całego jednego wagonika :) W Paproci był też czas na zdjęcia z lizakiem i w czapce, co skrzętnie wykorzystały wszystkie dzieci (te większe też ;p). Potem, niestety, trzeba było już wracać i tylko żałuję, że nie mieliśmy wystarczająco dużo czasu, żeby pobiegać po terenie stacji i pooglądać co ciekawsze zabytki. Nie pozostaje nic innego, jak tylko tam jeszcze wrócić :)
Wyszperane w Sieci:
Strona kolejki w Rudach
(grudzień 2013 r.)