Rowerem po okolicach Warszawy
Miała być wycieczka szlakiem z przewodnika. Ale nie, żeby tak po prostu i bez zmian: przede wszystkim szlak wzięty od tyłu. Na początku bez stresów dojechaliśmy do okoliczności przyrody, potem przyroda zamieniła się w betonowe płyty, na których wytrzęsło nas konkretnie, a torba na kierownicę zaczęła brzęczeć. Potem spotkaliśmy jadących w przeciwną stronę dwóch młodzieńców. Ciągnął się za nimi dłuuugi powiew tanich perfum, a wjeżdżali właśnie do lasu. “Stary, mieliśmy jechać do lasu, nie na laski” – skomentował Wilczy. Aż dojechaliśmy do Legionowa i natychmiast się zgubiliśmy, szukając wieży meteorologicznej. Przez krzaczory i leśne ścieżki dla okolicznych meneli udało nam się jednak trafić pod wieżę, gdzie zaczął nas straszyć deszcz i to był impuls (popierany sygnałami z żołądka), że czas wracać. Powrót prowadził asfaltem przez bardzo nieznane tereny, oczywiście okazało się, że znów się zgubiliśmy, na szczęście we właściwym kierunku. Zdążyliśmy przed deszczem chyba tylko dlatego, że nie padało…;)
(kwiecień 2011 r.)