Spontaniczna wycieczka rowerowa
Jakby tu spędzić niedzielę? Oczywiście na rowerze :) O poranku wsiadłam w pociąg Kolei Mazowieckich i pojechałam do Łukowa (rower do 3 października bezpłatnie!), za towarzystwo mając panów, żłopiących piwko o 8 rano. Przezornie czytałam sobie “Przekrój” :) W Łukowie ruszliśmy z Yoshkiem na szlak i podrzędnymi drogami, prawie bez ruchu samochodowego, pojechaliśmy na wschód. Po drodze staraliśmy się zatrzymać na śniadanie, ale komary skutecznie wypędziły nam ten pomysł z głów i w rezultacie śniadanie zjedliśmy na przystanku autobusowym w miejscowości Polskowola, gdzie znaleźliśmy się przypadkiem, gdyż po drodze zgubiliśmy jeden skręt. Nie szkodzi, do naszej trasy dojechaliśmy inną drogą i niebawem byliśmy w Międzyrzecu Podlaskim, gdzie odwiedziliśmy cukiernię na rynku :) Połowa trasy za nami, ale przed nami spora część drogi o nawierzchni dużo pozostawiającej do życzenia, chociaż w pięknych okolicznościach przyrody :) Generalnie drogi polne, leśne, niestety czasami zapiaszczone do granic przyzwoitości. Ale dało radę, jeszcze jeden krótki postój na ciastko i już dojeżdżaliśmy do naszego celu – Białej Podlaskiej. Tu jeszcze małe kółeczko po lotnisku, perełka na rynku i z powrotem do pociągu…
Bilans wyszedł niezły, ponad 93 km, to mój rekord, więc należy go opić :)
Wyszperane w sieci:
Międzyrzec Podlaski
Biała Podlaska
Moje statystyki rowerowe
(maj 2010 r.)